Do widzenia zielenino

Nadmiernie rozrośnięte drzewa i krzewy spędzają wielu fotografom sen z oczu. Jak tu "dopaść" obiekt, gdy w okresie wegetacji zasłania go niemal całkowicie zielenina? Podręczniki do fotografii radzą mądrze, aby zaczekać do jesieni i zimy, kiedy opadną liście. To już niebawem, nie trzeba długo czekać, bo listopad tuż tuż. Z drugiej strony należy postawić pytanie czy zieleń miejska nie powinna być jednak w jakiejś mierze "pod kontrolą"?  Czy miasto nie powinno jednak utrzymywać zieleni w określonej formie, a nie przyglądać się tylko, jak "wszystko se pięknie rośnie"? W efekcie tzw. skwery coraz bardziej przypominają zapuszczone krzaczowiska z monstrualnie poprzerastanymi drzewami. Wiadomo, w tym kraju byle kawałek pnia z zieleniną to już drzewo, a drzewo to przecież rzecz święta. Nie chodzi mi o to, by zamieniać parki na betonowe pustynie, ale by te parki były parkami nadal. Tak nie będzie, jeśli zielsko zostawi się sobie samemu. Żeby nie było, że tylko tak sobie marudzę, bez naukowej podbudowy, dam dwa przykłady. Pierwszy - topola włoska i wszystkie jej pododmiany i podgatunki. W okresie PRL-u był to obiekt zachwytu wszelkiej maści decydentów od zieleni. Rosła na byle jakim gruncie, nie chorowała i co najważniejsze szybko. Wtedy liczyło się, aby osiedla były jak najszybciej zielone, bo nikt nie chciał mieszkać na betonowych pustyniach. W Europie Zachodniej już w latach 50-tych XX wieku niemal całkowicie zaniechano sadzenia topoli w miastach. Powód był prosty, w miarę rozrostu, system korzeniowy rozwala całe otoczenie w promieniu 20 metrów od drzewa. Podnosi płyty chodnikowe, rozsadza nawet beton i asfalt. Podobnie, acz na mniejszą skalę dzieje się także z niektórymi ozdobnymi gatunkami klonów. Obecnie topole stosuje się głównie na terenach przemysłowych i poprzemysłowych jako element rekultywujący zrujnowane środowisko. Drugi przykład - klon jesionolistny. Przez fachowców nazywany drzewem-chwastem. To wyjątkowo wredny i podstępny gatunek drzewa. Pleni się wyjątkowo mocno, wystarczy kawałeczek ugoru i z nasionka rozsiewanego przez wiatr wyrasta roślinka. A odporna jest, jak mało co. Utniesz ją przy samej ziemi, nic to nie da, po jakimś czasie wyrasta z kikuta nowa gałąź. W początkowej fazie rozwoju rośnie bardzo szybko i "wykańcza" w ten sposób konkurencję, zabierając jej dostęp do światła słonecznego. Im drzewo starsze, tym staje się bardziej rachityczne, powykręcane. W wieku 40 czy 50 lat to już niemal emeryt, chyli się ku ziemi, a byle wichura łamie gałęzie i wywala całe drzewo. Taką tendencję wykazują nawet osobniki swobodnie rosnące i starannie pielęgnowane. Byłem w różnych miastach Europy zachodniej i wschodniej i nigdzie nie widziałem tylu klonów jesionolistnych, co w Warszawie. U nas ten gatunek ma się jak w raju, bo nikt nie wpadł na pomysł, żeby się nim zająć. No bo przecież po co? Niech se roślinka żyje i cieszy oko.

Marzec 2011. Warszawa. Zbiornik Warszawskiej Gazowni - widok od strony skweru przy ul. Prądzyńskiego i Brylowskiej. Fot. blogowsky

2 komentarze:

  1. Mnie najbardziej denerwują chaszcze przy chodnikach i całkowicie nieuporządkowana zieleń na osiedlach. Jako mieszkaniec wsi a w zasadzie lasu zieleń uwielbiam ale taką która rośnie sensownie a nie byle jak i byle gdzie. Rozsadzone przez korzenie beton i chodniki to jeden z efektów takiego niedbalstwa (matki z wózkami i kobiety na szpilkach coś o tym wiedzą). Niestety z większością mieszkańców miasta jest problem taki, że jak się jakieś drzewo zaczyna wycinać zaraz jest dym, telefony do Super Expressu albo TVN i powstają komitety w obronie suchego klonu. Wtedy każdy się na zieleni miejskiej zna, każdy lubi i niech sobie rośnie bo to ładne drzewko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście że powinna być pod kontrolą. Pierniczenie o mieście-ogrodzie miałoby uzasadnienie, gdybyśmy faktycznie mieli miasto-ogród. Tymczasem są do niekontrolowane chaszcze, samosiejki albo coś, co - gdy było mikre - wyglądało przyjemnie i malowniczo, a obecnie zasłania pół świata. Zieleń jest ważna, trzeba ją szanować, wiele jej zawdzięczamy. Ale nie może być wszędzie i za wszelką cenę.

    OdpowiedzUsuń