Otchłań
Robienie zdjęć to zajęcie szalenie wciągające, niemal z dnia na dzień człowiek zaczyna przyglądać się rzeczywistości pod kątem "wymarzonego strzału". Chyba łatwo też stracić dystans (jeśli się go w ogóle miało), względem własnych osiągnięć. Ja wiem jedno, żeby coś osiągnąć, w jakiejkolwiek dziedzinie, trzeba mieć nie tylko talent, trzeba nie tylko się rozwijać i pracować nad sobą, ale (niestety) trzeba jeszcze mieć to "coś". Niektórzy się z tym rodzą, inni znajdują, a jeszcze inni, nawet nie mają świadomości, że to w nich tkwi. Ja po przejrzeniu setek własnych zdjęć doszedłem do wniosku, że żaden Czarodziej ze mnie nie będzie. Jakoś w tym wszystkim nie dostrzegam "iskry Bożej". To wszystko, to jakaś fotografomania. I co mam począć? Pstrykanie wciąga jak otchłań i ciężko wyobrazić sobie spacer bez aparatu, bez łowów, bez poszukiwań. A może to miejsce w którym żyję tak mnie porusza? Może zatem watro obrać strategię amatora-dokumentalisty, miłośnika otaczających miejsc, wykonującego zdjęcia ze świadomością przemijania wszystkiego. Bo przecież czas zrobi swoje. Z jaką atencją oglądamy fotografie wykonane sto lat temu - wszystko nas dziwi, zachwyca, pociąga, czaruje. A zatem, depczmy tę swoją własną ścieżynkę w plątaninie dróg ponowoczesnej epoki obrazkowej.
Czerwiec 2011. Warszawa. Kolumnada Pałacu Ministrów Skarbu - pl. Bankowy 3. Fot. blogowsky
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz