Wioska

Może to dziwne, ale uwielbiam rozmawiać z ludźmi, którzy Warszawy nie lubią i zarzucają temu miastu różne paskudne rzeczy. Nie staram się nigdy nikogo przekonywać do swojego punktu widzenia, za to chętnie słucham odmiennych opinii. Pomaga to nie tylko bardziej zrozumieć samego siebie, ale też czasem sprowadza na ziemie, a przynajmniej wnosi odrobinę zdrowego rozsądku do własnych fantazji na temat. Zarzuty wobec stolicy zazwyczaj oscylują wokół dwóch spraw - że brzydka i że ludzie tu jacyś, nie tacy jak trzeba. Kwestie estetyczne zostawmy na boku, mnie się czasami też nie podoba to, czy tamto, ale o gustach ciężko dyskutować. Co do ludzi, to akurat tak się składa, że trafić w Warszawie na rodowitego warszawiaka, takiego z metryką sięgającą przynajmniej trzech warszawskich pokoleń wstecz, jest obecnie niezmiernie trudno. Napływ "przybylców" ze wsi do miasta nie jest procesem unikalnym, ani nowym. Stolica i przed wojną przyciągała ludzi z całego kraju, tak samo jak wszystkie stołeczne metropolie na całym świecie. Ludzie przybywali tu z całej Polski w poszukiwaniu pracy, wykształcenia, by rozkręcić interes albo zrobić oszałamiającą karierę. W czasie wojny w Warszawie pojawiły się rzesze uchodźców, wypędzonych z terenów wcielonych do Reichu - miasto przygarniało ich z troską, a ich wdzięczność okazana została w godzinie powstańczego zrywu. Szczególnie intensywny napływ ludności do stolicy nastąpił tuż po wojnie, kiedy nowe władze przystąpiły do odbudowy miasta. Wtedy dokonała się niemal całkowita przemiana struktury społecznej. Zdziesiątkowane mieszczaństwo ustąpiło miejsca prawdziwemu zalewowi ludności małomiasteczkowej i wiejskiej, która w krótkim czasie narzuciła, jak to byśmy dziś powiedzieli dziś, swój własny "styl życia", obyczaje i mentalność. W tym sensie Warszawa w wielu aspektach nadal bywa jeszcze "wioską", choć kolejne pokolenia powojennych kolonizatorów coraz szybciej przyswajają sobie wielkomiejski sznyt. Choć pewnie nie wszyscy się zgodzą, osobiście uważam, że nie istnieje obecnie coś takiego, jak odrębny typ psychologiczny, który można by zdefiniować i określić mianem warszawiaka. Warszawa nie ma nawet obecnie swojej gwary miejskiej, a jedynym przejawem poczucia lokalnej tożsamości są jedynie internetowe wyzwiska pod adresem "słoików". Przypomina to żywo sytuację, gdy na zabawę w remizie w Kroczewie, przyjadą chłopaki z Załusek...

Październik 2012. Warszawa. Maszyna rolnicza i stóg siana na posesji przy ul. Wólczyńskiej 201. Fot. blogowsky

1 komentarz:

  1. Kiedyś Placówka i Wólka Węglowa to były wiochy aż piszczało. A teraz to wielkie mniasto je i łuni mniastowi. A jak bardzo mniastowi pokazuje zdjęcie powyższe :D

    OdpowiedzUsuń