Grona gniewu

W słynnej powieści amerykańskiego pisarza Johna Steinbecka, wyrzucony z farmy rolnik postanawia, że zanim sam zdechnie z głodu, wymierzy sprawiedliwość winnym jego upadkowi za pomocą strzelby. Problem w tym, że nie bardzo wie, do kogo ma strzelać. Mała farma jest nierentowna, kukurydza nie obradza ze względu na powódź i suszę, bank za niespłacone kredyty zajmuje ziemię, a wynajęty przez zarządcę traktorzysta ma za zadanie zaorać wszystko pod uprawę bawełny. Rolnik złości się na traktorzystę, ale to taki sam biedak jak on, pilnujący swoich "trzech dolarów dziennego urobku". Traktorzysta mówi mu: "Zastrzelisz mnie i cóż z tego, na moje miejsce znajdzie się natychmiast 10 innych. Ja też mam żonę i trójkę dzieci, muszę z czegoś żyć. Ja tylko robię to, co każe mi pełnomocnik banku. Radzę ci też zacząć martwić się o swoje 3 dolary dziennie". Zrozpaczony rolnik zastanawia się wobec tego nad zastrzeleniem prezesa banku, ale ten pomysł też nie ma większego sensu, bank istnieje tak długo dopóki przynosi zyski, prezes jest tylko jednym z elementów tego systemu i nie może działać wbrew "logice zysku", bo odwoła go rada nadzorcza. Ta też musi się kierować dobrem banku (czyli zyskiem) i zastrzelenie kogokolwiek nic tu nie zmieni. Wielcy właściciele ziemscy wygryzają drobnych farmerów nie z pazerności, ale z chęci przetrwania. Tylko komasacja gruntów, własne przetwórnie i tania siła robocza dają im szansę zysku i możliwość przetrwania.

Nowoczesna cywilizacja postępu, oparta na prawie kapitału nie kieruje się sentymentem i solidarnością międzyludzką. W jej mechanizmy wpisana jest nieodzownie produkcja "zbędnych ludzi", czy jak to trafnie określa Bauman "ludzi na przemiał". To wszyscy ci, których praca na pewnym etapie przemysłowego rozwoju zaczyna się "kończyć". Postęp bowiem to nie tylko nowe, wspaniałe wynalazki, ale przede wszystkim coraz większe eliminowanie z produkcji "siły ludzkiej" bądź obniżanie jej wartości. Zastanawialiście się kiedyś ile może zarobić osoba, która zrywa brzoskwinie, skoro puszka brzoskwiń kosztuje dajmy na to 3 zł?. Zarobić musi plantator, przetwórca, producent opakowań i jeszcze na końcu sklep. Na zbieracza wypada przysłowiowy grosik. Zresztą nie zdziwiłbym się gdyby istniała już maszyna do zbierania owoców.

Możemy się zatem złościć, kiedy widzimy, że upada nasza ulubiona, istniejąca od wielu lat cukiernia, a w jej miejsce powstaje nowy bank czy kolejna apteka, ale takie to już nieubłagane prawo kapitalizmu. Tylko za komuny przedsiębiorstwa istniały tak długo, dopóki nie zlikwidowała je jakaś polityczna decyzja, bądź nie rozsypały się same ze starości...

Październik 2012. Warszawa. Tabliczka zakładu usługowego na budynku przy ul. Ignacego Prądzyńskiego 6. Fot. blogowsky



2 komentarze:

  1. Biorąc pod uwagę moje ostatnie doświadczenia, postanowiłem się przebranżowić i otworzyć zakład pogrzebowy. Tu zbyt zawsze będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A można liczyć na posezonową wyprzedaż trumien?

      Usuń