W poszukiwaniu straconego hipsterstwa

Tempo życia zawsze wydawało mi się zawrotne, ale to, co się dzieje obecnie, to już prawdziwy sprint. Dziś istotne jest to, jutro tamto. To o czym wczoraj wszyscy rozmawiali, dziś jest już passé. Robię zdjęcie w wyczekanym miejscu, po tygodniach podchodów, a dzień później wszystkie drzewa zostają wycięte i krajobraz wygląda jak na księżycu. Na budynku, na który poluję od pewnego czasu (a to światło nie takie, a to ciężarówka zaparkowała). nagle wieszają potężny baner z pstrokatą reklamą, po dwóch tygodniach reklama znika, ale w jej miejsce pojawia się jeszcze większa "zawieszka" zasłaniająca niemal całą elewację. Ulotność chwil staje się niemal dotykalna. Łażeniu po mieście ciągle towarzyszy mi poczucie, że oto znowu się gdzieś spóźnię, że już będzie po wszystkim, coś się zmieni, coś zniknie, coś uleci...

Kwiecień 2011. Warszawa. Budynek stacji Warszawa - Powiśle przy ul. Kruczkowskiego 3b. Fot. blogowsky

2 komentarze:

  1. No cóż, na tym polega dynamika miasta... a swoją drogą to chciałbym, żeby wycięto drzewa, zasłaniające domy, a zadrzewiono bezsensowne betonowe place. Ale się czepiam. I w ogóle się nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam to, dlatego podwójnie szczęśliwy byłem gdy machnąłem nieoszmaconą Rotundę a dla przeciwwagi chciałem się wieszać gdy nie sfotografowałem Hotelu Saskiego na którym jakieś pół roku temu przez jeden dzień nie było szmat.

    OdpowiedzUsuń