Byłem kiedyś na imprezie u Partyka. To było ładnych paręnaście lat temu. Impreza jak impreza - towarzystwo mieszane, jakieś winko, w tle "Stronger Than Pride" Sade, ale nie za głośno, żeby nie przeszkadzać w rozmowach. Gościem specjalnym był Krzysiek, kolega Patryka, który przyjechał na kilka dni do Warszawy razem ze swoją dziewczyną, gdzieś z południa Polski. Od słowa do słowa, nowy znajomy okazał się być także zapalonym fotografem - amatorem. Pogadaliśmy sobie sporo wtedy o pstrykaniu i to wcale nawet nie o sprzęcie czy gadżetach, ale o "przeobrazowieniu współczesnej kultury". To dość typowe dla mnie, bo z natury lubię podpuszczać ludzi, zwłaszcza nowo poznanych znajomych. Impreza się skończyła koło 3.00, ogarnęliśmy "chatę" i położyliśmy się spać, gdzie kto mógł. Godzinę później, około 4.00, obudził mnie kręcący się po mieszkaniu, gotowy do wyjścia Krzysiek. Na moje pytające spojrzenie, bo nie byłem w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa o tak wczesnej porze dnia, odpowiedział: "Lecę na miasto robić zdjęcia". I wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
Sierpień 2012. Stare Babice. Rynek o poranku. Fot. blogowsky
Nie ma to jak samozaparcie. No, zależy też wszystko od tego, ile kto w siebie wleje :P
OdpowiedzUsuń