W czasach jeszcze nie tak bardzo odległych, obowiązywała zasada wywoływania zdjęć "po jednym z każdej dobrej klatki". Obecnie, choć zdjęć pstryka się setki razy więcej, papierowa odbitka to już raczej anachronizm. Zdjęcia przechowuje się na twardym dysku, a coraz częściej na stronach hostingowych. Oczywiście zamówienie papierowej odbitki to nie problem, czasem trzeba przecież oprawić w ramki jakiś portret, pokazać off-line babci wnuczka czy wydrukować foto-ksiązkę na pamiątkę wakacyjnej przygody. Ale to już nie to, co kiedyś, gdy po odbiór odbitek szło się z duszą na ramieniu, rozmyślając "jak wyszły". Z czasów szkolnych pamiętam jeszcze "Kółko Fotograficzne" i zabawy w samodzielne wywoływanie zdjęć w ciemni pod powiększalnikiem "Krokus". Uwielbiałem zapach świeżo wywołanego zdjęcia, choć były to jakieś przypadkowe sceny ferajny z podwórka, dokumentowane "Smieną". Zwolennicy postępu twierdzą, że papier jest jednym z najmniej trwałych "nośników". Ciekawej jednak, co po nas pozostanie? Rozproszone po serwerach całego świata, zabłąkane i nikomu niepotrzebne bajty...
Sierpień 2012. Warszawa. Kościół pw. Wszystkich Świętych na pl. Grzybowskim, odbijający się w szklanej elewacji powstającego budynku Twarda 2/4. Fot. blogowsky
To dotyczy nie tylko tego nośnika. Ja np nie wyobrażam sobie (na razie) posiadania płyty tylko jako pliku dźwiękowego. Muszę mieć okładkę, poligrafię itp. Ale ja stary jestem.
OdpowiedzUsuńJa też nie jestem Krzysio Ibisz i nie młodnieję z wiekiem ale też muszę mieć poligrafię a zdjęcia do niedawna przechowywałem jako dane. Teraz trochę drukuję w labie i stawiam na półce jako przebłyski talentu w morzu mojego fotograficznego beztalencia :D
OdpowiedzUsuńKsiążki - lub czasopisma - także wolę w wersji papierowej niż "e", co szczególnie w przypadku tych pierwszych ogranicza mocno przestrzeń życiową, ale ostatecznie raz się żyje. Podobno.
Usuńmam podobne wspomnienia. Smiena, Zenit, Krokus... :-)
OdpowiedzUsuń