Choćbym chodził ciemną doliną...

Siedzimy z R. na Ząbkowskiej przy porannej kawie (to były czasy kiedy jeszcze piliśmy coś takiego) i rozmawiamy o tym, jakie jest według nas, najbardziej niebezpieczne miejsce w Warszawie. Padają różne nazwy: Brzeska, Otwocka, Stalowa, ale w gruncie rzeczy orientujemy się po chwili, że rozmawiamy o "czarnych legendach" poszczególnych miejsc. O tym, jak to na takiej to, a takiej ulicy, jednej nocy dwa razy okradziono ten sam sklep. O tym, jak znajomy znajomego raz wybrał się do panny w niebezpieczny region miasta i potem w samych skarpetkach gonił, co sił w nogach i jeszcze się cieszył, że nie zarobił kosy w plecy. O tym, jak tramwajarze nie chcieli jeździć na Czynszową itp, itd. W pewnej chwili R. mówi, że najbardziej "nieprzyjemną" ulicą jest Środkowa i że nawet obecnie spacerując tam, człowiek czuje czasem ciarki na plecach. Może raczej, podświadomie chciałby poczuć. Z wywalonymi na wierzchu aparatami decydujemy zatem iść w sam środek tego "piekła". Atmosfera senna, pojedyncze osoby zdążają w jedną czy drugą stronę, pod monopolem stoją pijaczki i trochę groźnie łypią w naszą stronę, ale nawet nie zaczepiają w stylu "szefie, złotóweczka na browara". Pewnie po zmroku człowiek nie byłby już taki odważny, ale jest środek dnia, a my "obcy" wkraczamy w tę enklawę z szacunkiem i zrozumieniem, choć naszym celem są oczywiście udane łowy.

Kwiecień 2011. Warszawa. Perspektywa ul. Środkowej od skrzyżowania ze Strzelecką w kierunku Stalowej. Fot. blogowsky

3 komentarze:

  1. tak było, normalnie cudem uniknęliśmy śmierci poprzedzonej chińskimi torturami :)

    Środkowa Rules!

    OdpowiedzUsuń
  2. Praski element daje w ryja, kosi komórę, portfel, sikora i potem poprawia w bramie a nie jakieś chińskie tortury wymyśla ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "przy porannej kawie (to były czasy kiedy jeszcze piliśmy coś takiego)" - a co, teraz z rana już tylko woda brzozowa?

    OdpowiedzUsuń