Zakaz fotografowania

Dożyliśmy takich czasów, że człowiek z aparatem fotograficznym budzi skrajną niechęć i jest postrzegany zasadniczo jako intruz. Oczywiście nie zawsze i nie wszędzie. Czasem ludzie na ulicy traktują cię jak reportera z gazety i proszą o interwencję w tej czy tamtej sprawie. Ale zasadniczo, jak dotąd spotkałem się częściej z reakcjami alergicznymi. O ile w przypadku prywatnego ochroniarza, pilnującego "czegoś bardzo ważnego", ma to jeszcze, powiedzmy, jakieś usprawiedliwienie, o tyle zaskakują reakcje zwykłych ludzi. jakiś czas temu naskoczyła na mnie babcia z pytaniem, "czy mam pozwolenie na robienie zdjęć ludziom". Żeby było jasne, nie robiłem zdjęcia jej, tylko gazeciarzowi, rozdającemu "Metro" na przystanku autobusowym. Kobieta wyskoczyła z tramwaju, żeby mi zwrócić uwagę. Od razu wycelowałem obiektyw w jej stronę, co poskutkowało tym, że szybko schowała się w swoim tramwaju z powrotem. Rozumiem, że "moher" chce mnie strofować podczas demonstracji w obronie krzyża, ale żeby już tak, normalnie, na ulicy? Inna sytuacja - wieś Lipków, fotografuję przydrożną kapliczkę a tu kobieta jakaś nagle się pojawia i od razu do mnie agresywnym tonem: "a co pan fotografuje, a dlaczego, a po co?" Przestrzeń społeczna bardzo się ostatnimi czasy skurczyła, mimo to nie zamierzam jeszcze kupować "panterki" i długoogniskowych teleobiektywów. Na ogół zresztą chętnie wdaję się w dyskusję o moim hobby i fotografowanym temacie, jeśli już ktoś chce o tym porozmawiać. Staram się też zawsze szanować prawo ludzi do ich wizerunku i nie poluję z aparatem na gości dłubiących w nosie, czy podkasane przez wiatr sukienki. Raz ochroniarz pilnujący jakiejś posesji wyprosił mnie " z terenu" twierdząc, że lokatorzy sąsiednich domów skarżą się na osoby robiące zdjęcia (sic!), pokiwałem głową ze zrozumieniem, wyszedłem za bramę i stamtąd zrobiłem identyczne ujęcie. Ochroniarz ani lokatorzy nie protestowali.

Listopad 2011. Warszawa. Stare tabliczki na budynku Złota 62. Fot. blogowsky

2 komentarze:

  1. O, kamienica mojej babci.

    A propos: "człowiek z aparatem fotograficznym budzi skrajną niechęć i jest postrzegany zasadniczo jako intruz" - prawda, zdarzyło mi się wczoraj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś pewna pani zrobiła eksperyment w wyniku którego doszła do wniosku, że ludzie fotografują obiekty w niemal taki sam sposób. Chyba prawda to o czym można się i tutaj przekonać :)

    OdpowiedzUsuń