Cóż można nowego wymyślić w dziedzinie robienia zdjęć? Przecież wszystko już było pstrykane na wszystkie możliwe sposoby. Można się oddać zabawie w zrobienie takiego samego ujęcia w sposób, w jaki nikt inny go nie wykonał, ale za chwile się okaże, że to już nieaktualne. W dobie fotografii cyfrowej i permanentnego pstrykactwa wszyscy fotografują wszystko, jak się da. Oczywiście w pomrokach dziejów zniknął bezpowrotnie namysł przedzdjęciowy, ale statystycznie jedno na 100 zdjęć zawsze trafi się wybitne. Po co zatem robić w dzisiejszych czasach zdjęcia? Na to pytanie musi sobie odpowiedzieć każdy, kto świadomie chwyta za sprzęt. Dla podbudowania własnego ego? Dla schowania się za okiem obiektywu? Dla zabicia czasu? Motywacje mogą być różne i zależą od każdego z osobna. Ja znajduję w robieniu zdjęć niesamowite uspokojenie i wyciszenie, to dla mnie prawdziwy relaks. Nie robię zdjęć na chybcika, długo się zastanawiam, do niektórych tematów podchodzę kilkakrotnie i jest to nie tyle polowanie, czy zaliczanie, ale odpoczynek w chwilach wolnych od pracy. Nikt mnie nie goni, z nikim nie konkuruję, nikt mi nie każe niczego fotografować. Chwile z aparatem to przyjemność niczym spacer po lesie z najlepszym przyjacielem. Wieczorami natomiast pilnie studiuję historię fotografii i podpatruję jak to robili wielcy mistrzowie przede mną.
Sierpień 2011. Warszawa. Budynek Metropolitan Normana Fostera na pl. Piłsudskiego. Fot. blogowsky
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz