Nieczynny bar

W czasach powszechnego alkoholizowania się, abstynencja jawi się jako niezrozumiałe dziwactwo, ale szczerze mówiąc przywykłem już do tego, że jestem "dziwny". Czasem w żartach mówię, że gdyby wszyscy wstrzymali się od picia przez miesiąc - upadłby rząd. Dzięki spożyciu państwo jako tako funkcjonuje a i jest z czego wypłacać pensję urzędnikom. Dlatego nikt na serio nie walczy z pijaństwem, przecież nie zarzyna się kury znoszącej złote jaja. To, co szczególnie smutne, to malejąca kultura picia - osoby alkoholizujące się można już spotkać nie tylko "na ławeczce" w parku, ale także w metrze, w autobusie, a nawet w windzie. To już może lepiej, żeby znowu wrócili pod sklepy?


Listopad 2011. Warszawa. Budka nieczynnego baru na skwerze przy ul. Pańskiej. Fot. blogowsky

1 komentarz:

  1. Alko trza umieć pić. W Czechach, gdzie browarów jak mrówków, w zasadzie rzadko widzi się pijaków na ulicy. U nas różnie z tym bywa :/

    OdpowiedzUsuń