Jedno wielkie cmentarzysko

Puszczona niedawno w ruch miejska legenda o trupach wykopywanych rzekomo podczas drążenia tunelu metra, to przysłowiowa "wisienka na torcie" znacznie szerszego zagadnienia. Jakoś ta martyrologia drugowojenna tkwi w nas mocno i wraz z upływem czasu staje się coraz bardziej zachłanna. Oczywiście pamięć i szacunek dla historii to bardzo istotna rzecz, niezbędna dla zrozumienia tego, kim się jest i jakim się jest. Jednak kultura szybkiej konsumpcji dotyka w szczególnym, bo momentami dość niesmacznym stopniu także i naszej świadomości historycznej. Znajomi z zagranicy po kilkudniowej wizycie w Warszawie niemal zawsze zadają mi pytanie "Stary, jak to jest mieszkać w takim jednym, wielkim cmentarzysku?" A co widzieliście, pytam ich. "Teren getta, Muzeum Powstania Warszawskiego, Stare Miasto, Grób Nieznanego Żołnierza... Tak to niesamowite, jakim morzem ruin była Warszawa po wojnie." Trudno dziwić się cudzoziemcom, my sami na co dzień jesteśmy karmieni zewsząd dość uproszczoną papką "pophistorii" i "popmartyrologii". Ckliwo-kiczowate telenowele w stylu "M jak miłość podczas okupacji", komiksy, gry uliczne, inscenizacje walk z udziałem grup rekonstrukcyjnych i obchody rocznic z buczeniem przeciwko tej czy tamtej opcji politycznej, to tylko wybrane przeze mnie przykłady. W internecie od niedawna furorę robią współczesne zdjęcia dzieciaków, paradujących w niemieckich hełmach z biało-czerwoną wstążką podczas "podpomnikowych" ceremonii. To efekt całej tej medialnej "szopki" mającej nas zapewnić, że "Powstanie było cool". Nie ma tu miejsca na zadumę i refleksję nad sensem tej wielkiej ofiary, nad jej konsekwencjami i jej piętnem na naszej tożsamości. Gra się tylko na emocjach, na schemacie beznadziejnej walki dobra ze złem. Poza tym ma być lekko, przyjemnie i krzepiąco. Zapytajcie swoje dzieci, po co uczymy się o Holokauście, odpowiedzą grzecznie, że "po to, aby się to więcej nie powtórzyło." To jest formułka wytrych - piękna i pusta, jak obietnica przedszkolaka, że "już będę grzeczny".

Maj 2011. Warszawa. Budynek Olkuska 14 ze śladami powstańczych walk na elewacji. Fot. blogowsky

1 komentarz:

  1. Mnie najbardziej bawi wbijanie do łbów, że za PRL się nie mówiło o Powstaniu Warszawskim. Ale, niestety, papka medialna ma dość duży zasięg.

    OdpowiedzUsuń